niedziela, 22 września 2019

Czy jesteś dobrym zarządcą?

Czyńcie sobie ziemię poddaną.

Postawię tylko jedno pytanie. Ośmielę się je zadać jako, że sam należę do tego gatunku, któremu przydzielono to odpowiedzialne i niezwykle ważne zadanie. Pytanie nie jest wyrazem mojej pychy, ani też tego, że czuję się niewinny. Wręcz odwrotnie. Ostatnio wydaje mi się, że sam powinienem uderzyć się w pierś i wyznać swoje winy. Dobrze, pora mi zakończyć ten wstęp, który i tak się dość długo rozwinął. Zatem stawiam pytanie nam wszystkim:

Czyńcie sobie ziemię poddaną.

Czy podołaliśmy wyzwaniu przed jakim postawił nas Bóg?

Na tym pytaniu mógłbym zakończyć ten wpis. W sumie każdy z nas powinien na nie odpowiedzieć podejmując głębszą refleksje. Jednak trapi mnie jeszcze jedno. Udzielić odpowiedzieć, tak lub nie, można łatwo. Pozostaje jednak jeszcze jedna kwestia.

Czy właściwie rozumiem sens tego wyzwania jakie postawił mi Stwórca?

Być panem tej ziemi, to nie tyle, co ją wykorzystywać dla własnych kaprysów, zabijać dla pieniędzy, czy używać na własne potrzeby pomału ją wyniszczając. Tu rozbiega się o odpowiedzialność. Nie tak dawno, podczas rozmowy z pewną grupą osób, którzy zainspirowali mnie do tego temu doszliśmy do wniosku, że chyba największym drapieżcą jest...

... człowiek, wykorzystujący planetę tylko do swoich celów. Czy Bogu właśnie o to chodziło?

Boję się czasów, kiedy my ludzie się obudzimy i się okaże, że to, o co mieliśmy się tak troszczyć umrze wraz z naszą nadzieją na lepszy, zdrowszy i przyjazny wszystkim stworzeniom świat. Co prawda, możemy spłycać temat do smogu, itd., ale może warto najpierw zapytać siebie, co ja robię dla środowiska?

Czy jesteś dobrym zarządcą?

K. M. 

Łk 16, 1-13

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus powiedział do uczniów: «Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał więc go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządzania, bo już nie będziesz mógł zarządzać”.
Na to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan odbiera mi zarządzanie? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem już, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę odsunięty od zarządzania”.
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korców pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości.
Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.
Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzaniu niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, to kto wam prawdziwe dobro powierzy? Jeśli w zarządzaniu cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, to któż wam da wasze?
Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi.
Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!»

czwartek, 19 września 2019

Kilka słów o mojej nowej książce "Poczekalnia"

Ksiądz Karol Misiewicz, autor tomiku wierszy pod tytułem: Poczekalnia, jako głęboko wierzący i głęboko myślący, wrażliwy i ciekawy życia. Stawia mnóstwo pytań, czytelnik może się zdziwić, jak trafnych i podobnych tym, które on zadaje… Życie to poczekalnia, ale i wędrówka, to trzy czasy: przeszły, teraźniejszy i przyszły, to konieczność ciągłych wyborów. Ksiądz Karol nie odpowiada jednoznacznie, nie moralizuje, chociaż puenty, kończące czasem jego wiersze, to ulubiona forma, on raczej delikatnie podpowiada. Ciepła liryczna poezja kieruje myśli czytelnika w stronę ważnych spraw obecnego świata, pytań o wartości, o to, jak nie pogubić się, na czym się oprzeć … Wiersze te są zadziwiająco szczere, pogodne, a nawet gdy smutne, pozwalają głęboko oddychać i popłynąć myślom. Warto sięgnąć po ten interesujący punkt widzenia na życie, punkt widzenia młodego księdza w XXI wieku.

Recenzja Danuta Konopnicka (korektor książki)

Tomik poezji pod tytułem Poczekalnia jest dla mnie ważnym wydaniem. Skory jestem użyć stwierdzenia, że chyba jednym z najważniejszych. Życie pomału każdego z nas przygotowuje na rozstania. Rozłąkę, która wpisana jest w nasze bycie. Trudno jest się z tym pogodzić, kiedy jeszcze wczoraj mogliśmy spojrzeć na bliską twarz, a dzisiaj zaczyna nam jej brakować. W dodatku ta wciąż obecna myśl, że każdy Z nas jest w poczekalni... Na każdego przyjdzie odpowiedni czas. Dlatego tak ważne jest, aby radować się każdym dniem. Odnajdywać w szarej codzienności wypełnionej pracą i obowiązkami, oraz niekiedy monotonią, płomyczka nadziei, powodu do uśmiechu. Istotne jest, aby odróżnić przetrwanie od życia. Pomimo wieku, doświadczeń wciąż można uczyć się na nowo tej potrzebnej umiejętności, która czyni każdy dzień wyjątkowym. Żyć, to znaczy ufać, działać, śmiać się, czasem płakać, a niekiedy odnaleźć miejsce wypełnione ciszą i zatopić się w studni pełnej myśli. Dlatego w nowo wydanym tomiku nie zabraknie refleksji o przemijaniu i radości tego życia. Na koniec zapraszam w swojej pracy twórczej do wspólnego różańca. Maryja, jak mało która osoba wie, jaki jest smak bólu matki. Jej życie w piękny sposób wychodzi naprzeciw naszym rozterkom i zawahaniom. W momencie straty pozostaje ona... wiara. Maryja dla niejednej osoby staje się w tych chwilach jej wzorem. 

K. M.

Łk 7, 36-50

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że gości w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tyłu u Jego stóp, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swej głowy je wycierała. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.
Widząc to, faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: «Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co to za jedna i jaka to jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą».
Na to Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci coś do powiedzenia».
On rzekł: «Powiedz, Nauczycielu».
«Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który z nich więc będzie go bardziej miłował?»
Szymon odpowiedział: «Przypuszczam, że ten, któremu więcej darował».
On zaś mu rzekł: «Słusznie osądziłeś».
Potem, zwróciwszy się w stronę kobiety, rzekł do Szymona: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała mi stopy i otarła je swymi włosami. Nie powitałeś mnie pocałunkiem; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować stóp moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje stopy. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje».
Do niej zaś rzekł: «Odpuszczone są twoje grzechy».
Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?»
On zaś rzekł do kobiety: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju».

czwartek, 12 września 2019

Spotkajmy się

Czy rzeczywiście muszę wszystkich lubić? Czy tego oczekuje ode mnie Bóg? Chociaż jestem kapłanem i często sam nauczam o miłości, to jednak nie zawsze przychodzi mi łatwo zaakceptować wszystkich. Niekiedy w środowisku, w którym się obracam spotykam kogoś takiego, który od razu działa mi na nerwy, a niekiedy powoduje zmęczenie ciała i duszy. Co wtedy? Staję się przez to zły?

To jest dopiero wielki dylemat dla każdego człowieka, który na poważnie traktuje swoją wiarę. Zatem na czym polegałaby miłość bliźniego? Odpowiedź nie jest prosta. Jedno wiem z własnego doświadczenia. Nie jesteśmy w stanie wszystkich lubić. To nie możliwe. Są przecież ludzie toksyczni. Działający na innych jak płachta na byka. Jednak kiedy tylko tak dłużej się nad tym zastanawiam, to czy oni nie stają się naszymi sprzymierzeńcami na drodze do świętości? We mnie trudna osoba ćwiczy cierpliwość, pokorę. W relacji ja-Ty ważniejsze się wydaje akceptować różnice, a sama znajomość powinna opierać się na wzajemnym szacunku. Wtedy już jest dobrze. Nie potrzeba wcale tu wielkiej przyjaźni. Istotne jest, aby się słuchać i próbować rozumieć nawzajem i nie uciekać od siebie. Należy przyjąć zasadę, że druga osoba to dar, który należy przyjąć i, to nie zależnie od tego jaki jest. Podoba mi się czyjeś stwierdzenie, że na naszej drodze poszczególne osoby stawia Bóg, a robi to w konkretnym celu. Na pewno nie po to, żebyś przed nimi uciekał. Swoją drogą często jest tak, że gdy coś denerwuje ciebie u kogoś, to przeważnie jest to odbicie lustrzane twojej osoby. Brat, czy siostra mogą nam posłużyć do refleksji nad sobą samym.

Dochodzimy w tym momencie do puenty naszych rozważań. Nie musisz wszystkich lubić, ale na każdego się otwórz i traktuj jako skarb. Im trudniejszy w przyjęciu, tym cenniejszy dla twojego życia. Nie pytaj się dlaczego? Nasza wiara, to wiara opierająca się na spotkaniu. Z tobą spotyka się Bóg, a ty z drugim człowiekiem.

K. M. 

Łk 6, 27-38

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie.
Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to należy się wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy pożyczają grzesznikom, żeby tyleż samo otrzymać.
Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie».

sobota, 7 września 2019

Malarzu do dzieła!

Wakacje dobiegły końca, a zatem powróciła szara codzienność wypełniona zwykłymi obowiązkami. Dlatego warto, aby każdy dzień wyróżnić. Nawet jeśli poszczególne dni nie wiele się od siebie różnią, to każdy jeden można uczynić wyjątkowym. Tylko jak to zrobić? Najlepszym sposobem na to będzie odpowiedzenie sobie na pytania: Co właściwie lubię robić? Co mnie interesuje? Czy jest coś, co chciałbym zmienić?

Bóg uczynił nas malarzami. Wręczył do rąk piękne palety z różnymi kolorami, na bogato. To, że nasze dni są czasami szare, to jedynie wina nas, malarzy, bo to my używamy tych kolorów, a przecież mamy inne do wyboru. Chciejmy tylko to wszystko wykorzystać, czym obdarzył nas Ojciec. Nie bójmy się bawić.

Warto jednak zaznaczyć, że nasza codzienność powinna wychwalać Boga i sprzyjać otwartości na drugiego człowieka. W codzienności mamy szukać miłości, przyjmować ją i dzielić się nią z innymi. Chodzi tu oczywiście o miłość bożą, a nie tą egoistyczną, której wszystko można. Ta do niczego nie prowadzi. No, może do jednego - upadku.

Zatem, malarzu, do dzieła!

K. M. 

Łk 6, 1-5

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
W pewien szabat Jezus przechodził wśród zbóż, a uczniowie zrywali kłosy i jedli, wykruszając ziarna rękami.
Niektórzy zaś z faryzeuszów mówili: «Czemu czynicie to, czego nie wolno w szabat?»
Wtedy Jezus, odpowiadając im, rzekł: «Nawet tego nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy poczuł głód, on i jego ludzie? Jak wszedł do domu Bożego i wziąwszy chleby pokładne, sam jadł i dał swoim ludziom? Chociaż samym tylko kapłanom wolno je spożywać».
I dodał: «Syn Człowieczy jest Panem także szabatu».

Współczesny Adam kontra uczeń

  Po jakich słowach rozpoznać współczesnego Adama?  - To nie moja wina! Ja planowałem inaczej. Przecież wszyscy tak robią, a po za tym to ...