niedziela, 19 maja 2019

Komentarz

Początki chrześcijaństwa naznaczone są krwią jego wyznawców, którzy dostrzegając w Jezusie swojego Boga oddawali w Jego imię  życie. Trudne czasy. Krzyk ofiar. Płacz Ojca, który patrzył na te wszystkie okropieństwa spotykające Jego dzieci. Można by podnosić alarm, czy Kościół, którego członkami są ludzie o słabym kręgosłupie moralnym zawsze byli tacy uczciwi. Na pewno nie. Z naszej strony wypłynęło również wiele zła, które do dzisiaj pragnie sprawiedliwości. Współczesny Kościół  zmaga się z chorobą grzechu. Z jednej strony troska o oczyszczenie się chrześcijan miesza się z trucizną zemsty. Duchowni Kościoła nie zawsze zdają egzamin z bycia dobrymi pasterzami, co nie oznacza, że można od razu dopuszczać się tu generalizacji. Ksiądz jest tyko człowiekiem i zmaga się z różnym pokusami. Jednak, jak uczy Jezus: Komu więcej dano... Każdy grzech musi spotkać się z konsekwencją. Nie można po upadku robić z siebie ofiary i odgrywać rolę męczennika. Wyrządzone zło domaga się zadośćuczynienia. Mam jednak wrażenie, że my, chrześcijanie, trochę się zagubiliśmy. Na podstawie kilku kapłanów, którzy poddali się w walce z pokusą, oceniamy cały Kościół. Nie dajmy się zwariować. Niech dosięgnie sprawiedliwość winnych, ale Bogu winnych księży nie mieszajmy w zło, w którym nawet biernie nie uczestniczyli. To tak jakby jeden w ogóle nieznany światu kucharz spalił jajecznice i nagle mass media by okrzyknęły, że nie wolno chodzić do restauracji, bo nikt tam nie potrafi gotować, co byłoby totalną bzdurą. Nawet kilkunastu księży, to nie cały świat kapłański, a większość z nich pracuje uczciwie na chwałę Bożą.

Dzisiaj przeczytałem na facebook'u piękną anegdotę, którą zresztą udostępniłem na swoim profilu. Jej puentą było, to, aby w Kościele koncentrować się na osobie Jezusa, bo to dla Niego przychodzimy do świątyni. Nie dla przystojnego kapłana. Nie dla mądrego mówcy wygłaszającego homilie, czy dla grzesznika, który nas razi swoim życiem kapłańskim. Koncentrujmy się na Jezusie, a będzie dobrze.

K. M.

J 13, 31-33a. 34-35

Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Po wyjściu Judasza z wieczernika Jezus powiedział: «Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy.
Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali».

piątek, 3 maja 2019

Dwie rysy

Bogaty obraz, a na nim oblicze Matki trzymającej na rękach swe dziecko. Na wizerunku kobiety widoczne dwie rysy.

Pierwsza rysa - słabość ludzka. - Każda matka pragnie być najlepsza dla swojego dziecka. Poświęca mu całe swoje życie i stara się spełnić w roli jaką przewidział dla niej Bóg. Jednak to tylko Maryja nie popełniła żadnego grzechu, zaniedbania, czy błędu. Chociaż byłyby to nie wiadomo jakie starania nie uniknie się potknięć. Złych dni, które wymuszą łzę, albo niczym spowodowany krzyk.

Druga rysa - spojrzenie pełne bólu i cierpienia. - Każdy upadek dziecka jest bólem jego matki, która w pewnym momencie nie może już nic pomóc swojej latorośli. Brak wdzięczności, czy niepotrzebne słowo skierowane do tej, która poświęciła swoją młodość, ofiarowała miłość. Żaden rodzic nie jest w stanie uchronić swego dziecka od zła, ale może przygotować je na walkę z nim.

Nikt z nas nie jest idealny. Dlatego też i wymagania wobec siebie powinny być zawsze rozsądne i proporcjonalne do swoich możliwości. Dziecko uczy się najpierw ze świadectwa dorosłych. Pierwszymi nauczycielami stają się ich rodzice, a oni uczą się na błędach. Każda jedna rysa nie świadczy  tylko o słabości, czy bólu, ale również o doświadczeniu i zdobytej mądrości.

K. M.









J 19, 25-27

Słowa Ewangelii według świętego Jana
Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja».
I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

czwartek, 2 maja 2019

Kim jestem?

Melancholijna, smutna muzyka wydobywająca się ze starego pianina zapisuje nutami rzeczywistość spowitą szarością. Lekki wiatr za oknem i małe krople uderzające o ziemię. Dzień sprzyjający głębszym refleksjom. Przynajmniej dla mnie. Odnajduję w nim tysiące myśli, które czekały w klatce mojego umysłu na uwolnienie. Niczym wczorajsza mucha szukająca wolności.

Kim jestem? Księdzem? Pisarzem opisującym za pomocą liter radosną, a czasem smutną codzienność? Poetą, który w piękne metafory ubiera problemy swoje i innych? Kucharzem, który prawie zapomniał jak się gotuje? Kim jestem? Przychodzą momenty, takie jak ten, w których stoję na rozdrożu własnego życia. Pytam siebie i pragnę znaleźć odpowiedź.

Cieszę się z każdego człowieka, któremu pomogłem jako kapłan. Nagrodą dla mnie jest jego uśmiech. Czy chociażby zwykłe, krótkie: Bóg zapłać. Najpiękniejszy prezent, to dar z siebie i wtedy odczuwam największą satysfakcję. Miłe jest również usłyszeć czasami jak ktoś docenia moje kazania, czy wpisy zamieszczone na tym blogu. Zwłaszcza, gdy komuś pozwoliły one otworzyć oczy na własne problemy, albo wniosły trochę radości i przybliżyły do Boga. Lubię momenty, gdy zaczynam przypominać sobie chwile, w których byłem nawet dobrym ciastkarzem. Pierwsze ciasto upiekłem pod koniec klasy szóstej. Był to różowy placek. Swój kolor zawdzięczał dodanemu kisielowi. Często robiłem wypieki w swoim w rodzinnym domu. Pewnie to również zaważyło później na mojej decyzji pójścia do szkoły gastronomicznej. Poezja umożliwia mi wzięcie głębokiego oddechu. Pozwala mi po prostu żyć i nie oszaleć, o co bez niej byłoby łatwo. Nie wiem skąd zrodził się u mnie pociąg do filozofii, ale ewidentnie za dużo podejmuję problemów i sam się gubię później w swoich myślach.

Zatem, kim jestem?

W sumie przy tym dylemacie cieszę się, że nie jestem nikim. To byłoby najgorsze. W moim pokoju, w którym zapisuję te wszystkie słowa pojawiła się przed chwilą moja serdeczna przyjaciółka, Nadzieja. Chwila... No, tak. Podpowiada mi coś cennego na ucho. Hmmm... Jak to dobrze. Mogę być dobrym księdzem. Jak to pięknie brzmi. Kucharzem, kiedy zakładam kuchenny fartuch i poetą, pisarzem, kiedy przelewam swoje myśli na blog. Czy to, aby możliwe?

- Tak, - powiada Nadzieja - kiedy jesteś tylko sobą.

Czego i Tobie życzę mój Czytelniku.

K. M.














J 3, 31-36

Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkim, a kto z ziemi pochodzi, należy do ziemi i po ziemsku przemawia. Kto z nieba przychodzi, Ten jest ponad wszystkim. Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa Jego nikt nie przyjmuje. Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny.
Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a bez miary udziela mu Ducha. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce. Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz gniew Boży nad nim wisi.

środa, 1 maja 2019

Mucha

Rozpoczynając ten wpis kątem prawego oka zerkam co rusz na muchę, która pragnie wydostać się z mojego pokoju przez zamknięte okno. Nieświadoma swojej sytuacji bez wyjścia i skazana na śmierć nie traci nadziei. Czy powinienem otworzyć jej okno na wolność?

Leć mucho, leć i ostrzeż inne, że istnieje klatka, której jesteśmy nie świadomi. Wlatujemy do niej wolni i popadamy w niewolę. Często nie widzimy jej krat, tak jak ty tej przeźroczystej szyby, ale ona jest. Zamyka nas w sobie i nie pozwala nam się oddalić. Skazuje na śmierć.

Chwila, czy może dzisiaj ja jestem w takiej klatce? Rozglądam się dookoła siebie. Po omacku szukam krat, ale nie tych stalowych, a tych, które nie widać. Boże, daj mi rozeznać jak jest z moją duszą. Czy jestem jeszcze wolny? Strzeż mnie, abym nie stał się więźniem.

W duchowej klatce może być nawet przyjemnie. Można czasem odczuć przypływ szczęścia, który daje złudne wrażenie wolności. Jednak nic bardziej mylnego. To, czego człowiek w niej nie wyczuwa, to swąd piekła, który zaczyna przenikać duszę i pomału ją uśmierca. Ta próbuje się uwolnić jak ta biedna mucha przez zamknięte okno.

Czy naprawdę nie ma znikąd ratunku?

Samemu z siebie nie można stać się na nowo wolnym. Mucha sama sobie nie otworzyła okna. Tak samo człowiek nie jest posiadaczem klucza, który otwiera drzwi klatki. Jednak jest ktoś kto może je otworzyć. Jezus, to On staje się jedynym ratunkiem.

Wołaj Go!

K. M.














J 3, 16-21

Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Jezus powiedział do Nikodema:
«Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.
A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu».

Współczesny Adam kontra uczeń

  Po jakich słowach rozpoznać współczesnego Adama?  - To nie moja wina! Ja planowałem inaczej. Przecież wszyscy tak robią, a po za tym to ...