poniedziałek, 28 maja 2018


Lekcja miłości

Utarł się w społeczeństwie slogan:

Nie lubię poniedziałków!

Ja je lubię. Ich przeżycie, a jak niektórzy wolą, przetrwanie nie sprawia mi większego bólu. Zważywszy, że mam tylko cztery lekcje, więc nie zdążę się zbytnio zmęczyć obowiązkami szkolnymi, a poza tym tak za bardzo nie różnią się od innych dni tygodnia. Jako ksiądz więcej obowiązków mam w niedzielę. 

Dzisiaj w szkole rozmawiałem z młodzieżą na temat miłości i litości. Wrażliwość ludzka stanowi rozległy temat, na który można by rozmawiać godzinami. Z jednej strony wzruszamy się, gdy nam pokażą smutny obrazek w telewizji, a z drugiej strony przechodzimy obojętnie wobec cierpienia spotykanego na ulicy. Nie wolno tu zbytnio generalizować, ale tak to mniej więcej wygląda. Z tym, że trzeba odróżnić litość od miłości. Pierwsze nie czerpie swego źródła z drugiego. Litość raczej spowodowana jest przymusem zewnętrznym. Miłość sięga raczej dalej. Dotyka wnętrza człowieka i rodzi potrzebę. Chociaż i z litością różnie bywa.

Koniec lat 90' mały chłopiec Karolek wszedł do autobusu o numerze 17 w Olsztynie. Wszystko by się zgadzało, z tym, że akurat ten konkretny autobus jechał w przeciwnym kierunku od domu. No więc kiedy Karolek już zdał sobie sprawę, że chyba musi wysiąść i się przesiąść do innego pojazdu komunikacji miejskiej na najbliższym przystanku opuścił pojazd. Problem polegał na tym, że nie wiedział wtedy, gdzie się znajduje i w dodatku brakło mu pieniędzy na bilet powrotny. Myśl w głowie zaświtała tylko jedna:

Trzeba prosić ludzi.

I tak też się stało. Najpierw podszedł do takiego Pana, który bardzo szybko go zbył szybkim tekstem. Zaraz kobieta odpowiedziała, że też zbiera do skarbonki, żeby sobie odszedł. Dopiero tak po kilku próbach zdobycia pieniędzy na bilet chłopiec odważył się podejść do kolejnej osoby, która o dziwo wykazała się empatią i wyjęła z portfela złotówkę i parę groszy. Wręczyła je dziecku. Ten kupił bilet i mógł spokojnie wrócić do domu, gdzie oczekiwali na niego rodzice. Historia prawdziwa.

W mojej głowie rodzi się pytanie:

Dlaczego ludzie nie chcieli pomóc proszącemu dziecku?

Czyżby bali się, że prosi na alkohol? Trochę to absurdalne. Mniejsza o większość. Natomiast ten przypadek, pokazuje że nawet litość nie odegrała tu znaczącej roli. 

Prawdą jest, że my ludzie nie kochamy. My się dopiero uczymy kochać. Pytanie na ile jesteśmy zdolnymi uczniami.

K. M. 




Mk 10, 17-27

Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»
Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę».
On Mu odpowiedział: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości».
Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną». Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Wówczas Jezus spojrzał dookoła i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno tym, którzy mają dostatki, wejść do królestwa Bożego». Uczniowie przerazili się Jego słowami, lecz Jezus powtórnie im rzekł: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego».
A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może być zbawiony?»
Jezus popatrzył na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Współczesny Adam kontra uczeń

  Po jakich słowach rozpoznać współczesnego Adama?  - To nie moja wina! Ja planowałem inaczej. Przecież wszyscy tak robią, a po za tym to ...