piątek, 25 maja 2018

Kapłaństwo..

Kiedy dzisiaj o nim myślę, to przed moimi oczami ukazuje się obraz mojego życia uwikłanego w Boży plan. Często mam wrażenie, że to Jezus najbardziej chciał mnie ukształtować najpierw na księdza, a kiedy już otrzymałem święcenia, na dobrego duszpasterza. Nie jestem nikim wybitnym. Kimś przejawiającym niesamowite uzdolnienia na polu ewangelizacyjnym i raczej nie jestem również prekursorem Nowej Ewangelizacji. Staram się po prostu żyć zgodnie ze swoim powołaniem, co niekiedy wychodzi mi w różny sposób. Wciąż uczę się świętości i potrzebuję raczej miłosierdzia niż osądu.

Dziś dziękuję Bogu, że jedenaście lat temu przemówił do mnie w sposób, na który nie potrafiłem pozostać głuchy. Nie mogłem go niczym zagłuszyć. Swoje echo pozostawił we mnie, aż do dzisiaj.

Dziękuję biskupowi, który najpierw pozwolił cieszyć mi się diakonatem, a rok później kapłaństwem, które pielęgnuję w sobie każdego dnia.

Dziękuję mamie, która przekazała mi wiarę i zawsze jest obecna. Głównie przez słuchawkę od telefonu, kiedy recenzuje moje prace. Tacie, który zdecydował tak, a nie inaczej. Wiem, że kocha stamtąd, gdzie dzisiaj jest.

Rodzeństwu, szczególnie bratu o rok młodszemu, bo wiem, że zawsze mam w nim oparcie. Poczucie, że ma się na kim polegać jest zaspokojeniem jednej z najważniej z ludzkich potrzeb, bezpieczeństwa.


Dziękuję swoim proboszczom za ukazywanie, czym kapłaństwo jest i jak należy je przeżywać. Wpatruję się w nich i dostrzegam moc Jezusowego serca, które otwarte jest dla wszystkich. To wielka trudność, ale i poświęcenie być otwartym na każdego. Bez Bożej pomocy jest to wręcz niemożliwe.

Dziękuję tym, którym głoszę orędzie zbawcze. Za ich miłosierdzie względem mojej osoby i zrozumienie, gdy niekiedy zdarzy mi się zbłądzić. To jest dla mnie bardzo dużo, jak dla młodego księdza, który stara się być zawsze wyprostowanym.

Kapłaństwo, to wielki prezent i odpowiedzialność. Dlatego proszę Was wszystkich o modlitwę za moją skromną osobę.

Błogosławię każdemu z osobna

K. M.




Mk 10, 1-12

Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jezus przyszedł w granice Judei i Zajordania. A tłumy znowu ściągały do Niego i znów je nauczał, jak miał w zwyczaju.
I przystąpili do Niego faryzeusze, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.
Odpowiadając, zapytał ich: «Co wam przykazał Mojżesz?»
Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».
Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela».
W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Współczesny Adam kontra uczeń

  Po jakich słowach rozpoznać współczesnego Adama?  - To nie moja wina! Ja planowałem inaczej. Przecież wszyscy tak robią, a po za tym to ...