sobota, 7 kwietnia 2018

Mądrzy rodzice

Pamiętam z dzieciństwa pewną sytuację. Może niektórym wydać się ona banalna, mało ważna, ale dla mnie jest czymś więcej niż tylko wspomnieniem. Stanowi ona dla mnie dosyć często odniesienie w licznych sytuacjach życiowych, przed którymi dzisiaj stoję.

Będąc dzieckiem służyłem do Mszy jako ministrant. Niestety nie byłem systematyczny i uczciwy w swoich obowiązkach. Dyżur służenia na Eucharystii pełniłem w sobotę. Pewnego wieczoru podszedłem do mamy i oznajmiłem jej, że czuję się zmęczony, za oknem jest już ciemno i nie mam zamiaru, ani chęci pójścia do kościoła. Mama spojrzała na mnie ze zdziwieniem, po czym odparła:

- Czy ktoś Ciebie przymuszał do zostania ministrantem?
- Nie - odpowiedziałem.
- Zatem jeśli zapisałeś się z własnej woli, to teraz musisz przyjąć odpowiedzialność za przyjęte dobrowolnie obowiązki.

W konsekwencji poszedłem tego wieczoru do parafialnego kościoła. Z tej sytuacji nauczyłem się, że nie wolno z byle jakich powodów sobie odpuszczać. Zwłaszcza, gdy samemu się do czegoś zobowiązałem. Po prostu miałem mądrego tatę i mam mądrą mamę.

Dzisiaj odnoszę wrażenie, że w większości to rodzice psują swoje dzieci. Bezstresowe wychowanie wyjdzie jeszcze wszystkim bokiem. Jeśli ma ono wyglądać w ten sposób, że od dzieci niczego się nie wymaga, nie stawia się im żadnych granic, a w dodatku traktuje się je jako równych sobie partnerów, to niedługo możemy się spodziewać opłakanych skutków własnej głupoty.

Jeśli dziecko zdecydowało się zostać ministrantem, należeć do oazy, zostać harcerzem, grać w klubie piłkarskim, to zadaniem rodzica jest dopilnowanie, aby dziecko konsekwentnie stąpało po drodze, którą samo sobie wyznaczyło. Inaczej przestajemy uczyć je odpowiedzialności za raz podjętą decyzję, co w dalszym rezultacie prowadzi do bólu i rozczarowania.

Dziecka nie można przymuszać do niczego - to prawda, ale to nie zwalnia z uczenia do odpowiedzialności. Tę prawdą - jako dorośli - powinniśmy wyryć sobie na kamiennych tablicach, aby nigdy jej nie zapomnieć.

Dzisiaj po pierwszej połowie dnia, zresztą trochę stresującej, pozwoliłem sobie zajść do zaprzyjaźnionej kafejki i wypić zasłużoną kawę.

K. M.














  

Mk 16, 9-15

Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której przedtem wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to Jego towarzyszom, pogrążonym w smutku i płaczącym. Ci jednak, słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie dali temu wiary.
Potem ukazał się w innej postaci dwom spośród nich na drodze, gdy szli do wsi. Oni powrócili i obwieścili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli.
W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary oraz upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego.
I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Współczesny Adam kontra uczeń

  Po jakich słowach rozpoznać współczesnego Adama?  - To nie moja wina! Ja planowałem inaczej. Przecież wszyscy tak robią, a po za tym to ...