Kocham, nie kocham. Lubię, nie lubię. Szanuję. Wykonując swoją pracę spotykam wiele osób. Bardzo różnych od siebie. Każda oczekuje ode mnie zrozumienia, empatii, a chociaż małego zainteresowania, co niekiedy jest bardzo trudne. Nie tylko z braku godzin w dobie, ale z tego, że jestem tylko człowiekiem. Mam prawo kogoś nie lubić. Mieć do kogoś większy dystans, czy po prostu posiadać odmienne poglądy w jakieś ważnej, czy bardziej błahej kwestii. Co wtedy? Przypominam sobie złotą zasadę, że ludzie nie przychodzą do mnie jako do Karola, kolegi, znajomego, sąsiada. Oni szukają we mnie kogoś więcej. Kogoś kto ma im pomóc przyjść do Jezusa. Wtedy moje lubię, czy nie lubię staje się dla mnie mało istotne. Kapłaństwo to przede wszystkim wychodzenie poza granice ludzkiego ja, które kłóci się o swoje zapominając o dobru drugiego. Jak to wygląda w praktyce? Kiedy za kimś nie przepadam unikam tematów osobistych, prywatnych. Czyli takich, w których mogę się z tą osobą poróżnić. Lepiej nie wywoływać wilka z lasu. Kiedy jest spotkanie księdza z drugą osobą warto sobie uświadomić, że wtedy najważniejsze jest dobro duchowe i o nie powinniśmy się najbardziej troszczyć. Księdza również nie trzeba lubić. Miłość względem tych, których nie lubię wyraża się w szacunku do nich. Prawda jest taka, że i jedna strona jest potrzebna drugiej jak i na odwrót. Recepta... Warto jednak walczyć o drugiego człowieka. Zwłaszcza tego, którego nie darzę zbytnią sympatią. Mogę to czynić na wiele sposobów. Poprzez modlitwę, post, próby nawiązania kontaktu. Z biegiem czasu może się okazać, że ta konkretna osoba w przyszłości stanie się najlepszym przyjacielem. Nigdy nic nie wiadomo, a Bóg kieruje nas różnymi drogami. K. M. | J 7, 40-53
|
sobota, 17 marca 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Współczesny Adam kontra uczeń
Po jakich słowach rozpoznać współczesnego Adama? - To nie moja wina! Ja planowałem inaczej. Przecież wszyscy tak robią, a po za tym to ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz