niedziela, 3 marca 2019

Nalewka szczęścia część V

- Droga Pani, stary nalewkarz pozostawił mi informację, gdzie mogę odnaleźć przepis na wybrną nalewkę. Wszystkie tropy prowadzą do pani. Bardzo chciałbym, abyś po... Znaczy, aby pani pomogła mi w poznaniu jej receptury.

Młoda kobieta najwyraźniej zdziwiona odpowiedzią spotkanego mężczyzny po chwili odparła.

- Rzeczywiście mój dziadek często opowiadał o panu jako o jednym z najlepszych nalewkarzy w okolicy. Bardzo chciał pana poznać osobiście, ale w ostatnich miesiącach życia choroba przykuła go do łóżka. Jednak nie potrafię sobie przypomnieć, aby on kiedykolwiek zrobił samodzielnie nalewkę. Zazwyczaj kazał kupować je od pana.

- Nic z tego nie rozumiem - zdziwił się Gustaw. Nie takiej spodziewał się odpowiedzi.

- Swoją drogą mam na imię Matylda. Jeśli dysponuje pan czasem, to zapraszam do siebie. Tam pokażę panu pokój mojego dziadka. Myślę, że coś w nim powinno pana bardzo zainteresować.

Kiedy już Gustaw znalazł się w domu Matyldy, ta zaraz poprowadziła go do pokoju najbardziej wysuniętego na północ. Młoda kobieta wskazała gościowi duży barek, który nie posiadał drzwiczek. Znajdowały się w nim liczne trunki. Jednak, co najbardziej zainteresowało Gustawa większość z nich była jego roboty.

- Tak, mój dziadek uwielbiał pańskie nalewki. Swoich nie robił, bo jak twierdził, nigdy nie dorównałby swojemu mistrzowi.

Gustaw podszedł do barku, przy którym stała młoda kobieta. Chwycił jeden z trunków. Matylda od razu próbowała wyrwać mu go z ręki.

- Nie można. Staram się, aby wszystko leżało w nienaruszonym stanie. Tak jak zostawił to wszystko dziadek. To jego pokój. Proszę mi oddać - powiedziała stanowczo kobieta.

- Nie, chcę przeczytać etykietę - odpowiedział Gustaw.

W tym momencie ich spojrzenia się spotkały. Zdali sobie sprawę, że są blisko siebie. Poczuli ciepło, którego pochodzenia żadne z nich nie potrafiło wytłumaczyć. Zaraz potem buteleczka opadła im z rąk, a ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku.

K. M.









Łk 6, 39-45

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus opowiedział uczniom przypowieść:
«Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj?
Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.
Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Jak możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku”, podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego.
Nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wydawało. Po własnym owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia, ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta».

1 komentarz:

  1. Fajnie, pogodnie, ciekawie ale potem jakby na skróty, no i ten stary reszelski nalewkarz co sam nie robił nalewek. Hmm, może to raczej degustator? No, ale barek miał raczej nienaruszony…

    Buteleczka przyniesiona przez dzieci przypomniała mi historię, którą opowiadał mój Dziadek. Słuchając wtedy nie rozumiałem, dlaczego opowiada ją przeważnie kobietom, ale wówczas nie znałem również przysłowia, że mowa jest srebrem itd.

    Działo się to na pięknych Pałukach, gdzieś między Kcynią a powiedzmy Wąsoszem. W jednym z domostw położonych na skraju lasu, u zbiegu dróg ze Żnina i Szubina mieszkało młode małżeństwo Dorotka z Maciejem. Maciej był pracowitym zaradnym mężczyzną o czym świadczyło doskonale utrzymane gospodarstwo. Maciej poza Dorotką świata nie widział ale...Miał taki zwyczaj, że raz w miesiącu wstępował do karczmy, kiedy wracał do domu, Dorotka tłumaczyła, że źle robi, że marnuje zdrowie i pieniądze itd itp. Do Macieja nic nie docierało a dyskusja kończyła się wielką awanturą, a czasem niestety i siniakiem na ciele kobiety. Następnego dnia były przeprosiny, zapewnianie o wielkiej miłości i Dorotka wybaczała. Niestety za miesiąc powtórka. W którymś momencie, kiedy ciało kobiety „ozdobiły” dwa siniaki, postanowiła szukać pomocy. Sąsiadka poradziła jej, aby udała się do pustelnika, który mieszkał w głębokim lesie i leczył ludzi nalewkami z ziół. „Niejednemu pomógł, to i na twojego chłopa lek znajdzie”. Dorotka poszła do pustelnika i mówi „mąż mnie bije, może masz jakiś lek, żeby się zmienił”. Pustelnik dokładnie wypytał, kiedy co i jak, pomyślał chwilę i powiedział. „Mam lekarstwo, ale jego skuteczność zależy od siły uczucia jakie łączy ciebie i męża oraz wymaga bardzo ścisłego przestrzegania reguł, od których nawet najmniejsze odstępstwo może być dla ciebie niebezpieczne”. Kobieta zapewniła, że jest gotowa do przestrzegania wszystkich zasad. Otrzymała buteleczkę z płynem i instrukcję. „Kiedy zobaczysz męża wracającego z karczmy weź łyżeczkę leku do ust, nie połykaj, bo umrzesz natychmiast, nie wypluwaj, bo mąż będzie cię lał jeszcze więcej. Trzymaj lek w ustach tak długo, aż mąż zaśnie, dopiero wtedy będziesz mogła wypluć lek, ale tylko na popiół w piecu na którym przygotowałaś mężowi posiłek.” Lekarstwo okazało się nad wyraz skuteczne! Kobieta tak przyzwyczaiła się do wymogów, że często zapominała zażyć leku a i mężczyzna jakoś wolał spędzać czas w domu, rezygnując z wizyt w karczmie. Kiedy obchodzili diamentowe gody w otoczeniu gromady dzieci, wnucząt i prawnucząt Dorotka opowiedziała, że nie mieliby tak udanego życia, gdyby nie lek od pustelnika. Leku od dawna nie zażywała, ale buteleczkę z resztą płynu przechowuje jako pamiątkę. Jeden z prawnuków, doktor nauk medycznych, bardzo był ciekaw składu tego lekarstwa. Pożyczył buteleczkę i zlecił przebadanie składu. Następnego dnia otrzymał kartkę z wynikiem. Była to czysta woda.

    Pozdrawiam Księdza Karola i wszystkich czytających.
    Szczęść Boże

    OdpowiedzUsuń

Współczesny Adam kontra uczeń

  Po jakich słowach rozpoznać współczesnego Adama?  - To nie moja wina! Ja planowałem inaczej. Przecież wszyscy tak robią, a po za tym to ...