wtorek, 20 lutego 2018

Najtrudniejsza terapia.

Nie lubił dużo mówić. Słowa uważał za zbyt cenne skarby, aby szafować nimi na prawo i lewo. Zazwyczaj zdawkowo odpowiadał pytany o opinię na różne tematy. Nie był też zbyt wylewny podczas prowadzenia rozmów. Za to potrafił słuchać. Bardzo cenił sobie moment kiedy mógł skupić uwagę na profesorze wygłaszającym prelekcje na konferencji przeprowadzanej na Uniwersytecie, który znajdował się niedaleko jego domu. Raptem kilka przecznic dalej. Poświęcał też dużo swojego czasu na słuchaniu swoich rozmówców, a często miał ku temu okazje jako, że był terapeutą wielu osób. Właśnie wracał pieszo do domu kiedy zobaczył otwarte drzwi kościoła, które zaraz miał minąć. Zatrzymał się. Przypomniał sobie, że dawno nie był u krat konfesjonału:

- Może to już czas? 

Wszedł do świątyni. Od razu kroki skierował w stronę starszego księdza, który wyglądał swoją siwą głową z za okienka konfesjonału jakby kogoś oczekiwał. Podszedł, nie było kolejki. Klęknął ...

... Cisza.

Spowiedź trwała dosyć długo. Kapłan szybko zauważył brak przygotowania  do przeżywanego sakramentu ze strony penitenta. W tej sytuacji pozwolił sobie udzielić pomocy skruszonemu mężczyźnie w zrobieniu odpowiedniego rachunku sumienia. Nie śpieszyło się mu. Liczyło się tylko dobro duchowe. Kiedy penitent już myślał, że spowiedź się zakończyła i delikatnie powstawał z kolan usłyszał słowa, które wprowadziły w nim lęk:

- Synu, jako pokutę nakazuję Ci teraz uklęknąć w ławce. Spójrz na tabernakulum. Tam jest ktoś bardzo ważny. Jest On terapeutą nas wszystkich. Lekarzem naszych ciał, ale nie tylko. Przede wszystkim duszy. Wpatruj się w Niego, bo On tam jest. Następnie opowiedz mu trochę o sobie. Nie dlatego, że ciebie nie zna, ale dlatego, że chce, abyś to Ty mu opowiedział o swoim życiu i zaprosił Go do niego. On pragnie wejść w Twoją codzienność.

Mężczyzna odszedł od krat konfesjonału.

- Mam coś o sobie opowiedzieć... Tylko, co? Przecież ja nie potrafię dużo mówić.

W kościele oprócz niego i spowiednika była starsza kobieta, która klęczała w pierwszej ławce. Przysiadł się do niej. Pomału skreślił na piersi znak krzyża. Nic nie mówił. Cisza była dla jego uszu balsamem, którym opatrywał duszę. Wiedział, że ma przemówić. Czuł przed tym wewnętrzną blokadę. Zawsze to on słuchał historii innych osób, a teraz ma zamienić się w pacjenta. Wydawało mu się to zbyt trudne. Nawet jeśli miał się otworzyć przed Bogiem. Nawet nie wiedział dokładnie od czego zacząć. Postanowił podsłuchać modlitwy kobiety. Po chwili usłyszał z trudem wypowiadane przez nią słowa, które wydały mu się znane z dzieciństwa. Przypominały mu one sędziwą staruszkę, która była jego babcią. Często powtarzała je wraz z nim tuż przed snem:

- Tak, rozpocznę rozmowę od tych słów. Ojcze nasz, któryś jest w niebie...

Sekundę później poczuł smak dzieciństwa. Nie miał przyjaciół. Raczej od zawsze był typem samotnika. Dziwił się, że został terapeutą, który pomaga wielu osobom, ponieważ jeszcze nie tak dawno, bo kilka lat temu uważał, że sam potrzebuje terapii. W pamięci powróciła najbliższa mu osoba, babcia, którą uznawał za najwyższy autorytet w swoim życiu. Często powtarzała mu, że Bogu można powiedzieć wszystko. To ona przekazała mu wiarę. Kochana staruszka, której bardzo mu brakuje. Po chwili poczuł łzę spływającą po policzku.

- Tęsknie i kocham, kocham - powiedział. - Ale nas zbaw ode złego. Amen.

Kiedy kończył dobrze znaną mu modlitwę zdał sobie sprawę, że chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu to on był mówcą, a ktoś inny, Jezus, był tym, który go wysłuchał.

- Dziękuję Ci - zakończył.

K. M.


















Mt 6, 7-15

Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie.
Wy zatem tak się módlcie:
Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię! Niech przyjdzie Twoje królestwo; niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie. Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego.
Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień».

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Współczesny Adam kontra uczeń

  Po jakich słowach rozpoznać współczesnego Adama?  - To nie moja wina! Ja planowałem inaczej. Przecież wszyscy tak robią, a po za tym to ...