wtorek, 30 stycznia 2018

Różne oblicza egoizmu.

Egoizm zazwyczaj kojarzy się z czym negatywnym. Z czymś złym, co godne jest potępienia. Jednak, czy sprawiedliwie? Myślę, że niekonieczne. Sprawę egoizmu należałoby rozpatrzeć w dwóch aspektach:

Egoizm jako samouwielbienie, co rzeczywiście prowadzi do wewnętrznej destrukcji człowieka. Zaślepienie sprowadzające osobę do własnego ja, które w konsekwencji staje się dyktatorem wszelkich działań i uczuć. Nie liczy się nic po za mną i moim dobrem. Wszyscy powinni spełniać moją wolę. Kto tak nie czyni staje się wrogiem.

Niestety tacy egoiści przez całe życie są nieszczęśliwi. Cały świat nie jest w stanie podporządkować się jednej osobie. Chyba, że stanąłby na głowie, co już brzmi idiotycznie i absurdalnie.

Egoizm chwalebny. Jak egoizm może być chwalebny? Moja miłość do siebie w połączeniu z miłością do drugiego człowieka czyni go pozytywnym. Jako nauczyciel mam problem z jedną z klas. Niestety jako ksiądz i nauczyciel rozkładam ręce i nie wiem jak sobie poradzić z jej co najmniej niestosownym zachowaniem na moich lekcjach. Dzisiaj jedna z osób, którą spotkałem na swojej życiowej drodze, gdy opowiedziałem jej o swoim problemie odparła, że trudność trafienia z przekazem do młodych ludzi tkwi we mnie. Jak stwierdziła: za bardzo dbam o młodych i o to by się dobrze czuli, a za mało walczę o swoją osobę. Wszystko robię, aby uczniom podobały się moje zajęcia, że nie zabiegam już o swój komfort. Tak brzmiała postawiona diagnoza. Zaraz też otrzymałem receptę: mam nie zabiegać już o młodych, a o swoje dobro, bo wtedy zwiększy się efektywność mojego nauczania. Nie wiem, czy trafna była to diagnoza, a tym samym recepta. Jednak prawdą jest, że zbyt łatwo chrześcijanie rezygnują z siebie, aby tylko ktoś raczył nas wysłuchać. Choć na chwilę spojrzeć w naszą stronę.

Czy rzeczywiście jest to postawa ewangeliczna?

Jezus nikomu się nie podkładał. Nie zabiegał o słuchaczy. Nie skakał na rękach by skupić na sobie uwagę tych, którzy przez moment pośmialiby się z Jego zachowania, po czym odwrócili głowy i poszli przed siebie.

Raczej najpierw muszę poznać własną godność, którą posiadam. Zaakceptować siebie. Utwierdzić się we własnych przekonaniach i pomału dojść do wniosków:

Nie wszystkim musi się podobać to, co robię i kim jestem.

Nie wszystkim muszą pasować moje wyznawane wartości.

Nie wszyscy muszą mnie słuchać.

Nie muszę na przymus kogoś zatrzymywać przy sobie. 

K. M.  


Mk 5, 21-43

Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg jeziora Genezaret, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości.
A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła.
Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!» I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł i rzekł do nich: «Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko, mówię ci, wstań!» Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia.
Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Współczesny Adam kontra uczeń

  Po jakich słowach rozpoznać współczesnego Adama?  - To nie moja wina! Ja planowałem inaczej. Przecież wszyscy tak robią, a po za tym to ...